Na jego karcie widnieje cyfra pięć. W numerologii oznacza ona umiejętność życia w społeczeństwie, komunikację, psychologię, lotność umysłu, zmysłowość, niezależność i umiłowanie wolności. Arcykapłan niesie przesłanie - żyj tak, jak głosisz. Arcykapłan to najwyższy zwierzchnik, nad sobą ma tylko Boga i niebo. Jakie są powody dysfunkcyjnych związków? Istnieje mnóstwo możliwych odpowiedzi. Ostatnio opisałam zjawisko braku odpowiedzialności u dorosłych ludzi. Jednak to kontinuum posiada także swoją drugą stronę, czyli nadodpowiedzialność. Żadna z nich nie jest dla nas dobra i nie służy tworzeniu zdrowej relacji. Nieodpowiedzialni ludzie oczekują, że inni zrobią coś za nich. Ludzie nadodpowiedzialni robią za dużo dla innych i próbują rozwiązywać problemy innych. Natomiast osoba zdrowo odpowiedzialna za siebie, bierze odpowiedzialność za własne życie emocjonalne bez obwiniania innych. Te kategorie odpowiedzialności dotyczą dzieci, młodzieży i dorosłych. Pewnie większość z nas słyszała o zjawisku, kiedy partner płci męskiej pozostaje dzieckiem w związku, podczas gdy jego partnerka staje się matką. Ludzie reagują na ten temat tak, jakby było to powszechne zjawisko, w które na pewno sami nie wejdą. Jednak mimo to wiele par nadal wpada w tę pułapkę, nie będąc świadomymi, że ich to właśnie spotyka. Dlaczego przyjmujemy rolę osoby nadodpowiedzialnej? Jeśli ktoś jest osobą nadmiernie odpowiedzialną, to jest całkiem prawdopodobne, że korzeni tej cechy należy szukać w dzieciństwie. Każdy z nas odczuwa pewien poziom odpowiedzialności za naszych rodziców. Uważa się, że odpowiedzialność dziecka jest silna w rodzinach, w których rodzice nie mogą lub nie biorą odpowiedzialności za siebie. Przykładowo, jeśli jeden lub oboje rodzice nie funkcjonowali w pełni zdrowo z powodu choroby, stanu emocjonalnego, konfliktu w relacji, chronicznego stresu, trudności finansowych, katastrofy naturalnej lub innych okoliczności. Nadodpowiedzialność dziecka jest również bardzo silna w przypadku rodziców, którzy nie mogli lub nie brali odpowiedzialności za swoje dzieci albo za ich relacje z dziećmi (np. rodzice byli rażąco nieuważni, emocjonalnie niedostępni, zaniedbujący lub obrażający czy też nie chronili swoich dzieci). Odwrócenie odpowiedzialności Kiedy rodzice nie mogą wziąć odpowiedniej odpowiedzialności za siebie, swoje dzieci lub relacje z dziećmi, dzieci zaczynają wierzyć, że jest to albo ich wina, albo ich obowiązek. Czują się odpowiedzialni za swoich rodziców i relacje z nimi. Przy tym odwróceniu odpowiedzialności, dzieci stają się niespokojne. Rozwijają głębokie poczucie wstydu lub poczucie winy, nieadekwatności, porażki i niskiego poczucia własnej wartości. Te uczucia mogą objawiać się jako skrajna potrzeba zadowolenia innych, niezdrowe dążenie do sukcesu i nadwrażliwość na krytykę. A nawet w postaci emocjonalnego zamknięcia czy ucieczki w nadużywanie substancji psychoaktywnych lub zachowania kompulsywne. Nadodpowiedzialność dziecka zaczyna się przejawiać w dbaniu o rodzeństwo, przejęciu roli osoby gotującej obiady, opiekowaniu się domem i rodzicem. Dziecko, które jest wychowywane w tym modelu rodzinnym, tworzy sobie dość typowe przekonania o sobie. Są to na przykład: „Rodzice zauważają mnie tylko wtedy, kiedy zaspokajam ich potrzeby emocjonalne” – dziecko może się czuć ważne tylko w momencie, kiedy ponosi odpowiedzialność za rodzica. Przez to szybko uczy się mu pomagać. „Jeżeli ja się tym nie zajmę, mój rodzic sam sobie nie poradzi” – ogromny lęk w dziecku motywuje go do działania na rzecz przejęcia kontroli i odpowiedzialności za rodzica. „Muszę robić wszystko, żeby moja matka była szczęśliwa, żeby nie narazić jej na przykrość” – dziewczynka może uwierzyć, że jest całkowicie odpowiedzialna za dobre samopoczucie matki. Może czuć się winna, kiedy matka jednak wpada w negatywny nastrój, tak jakby on miał doprowadzić do czegoś strasznego. „Nie mogę myśleć o sobie, moje potrzeby są mniej ważne” – intensywne skupienie uwagi dziecka na rodzicu może skutkować tym, że dziecko jest niezdolne do spełnienia własnych potrzeb dotyczących prostych rzeczy. Dziecko może stać się „małym dorosłym”, który po prostu zakłada i zgadza się z tym, że jego rodzic nie będzie mógł troszczyć się o jego potrzeby, że jest niewystarczająco ważny. Jako pozostałość z dzieciństwa każdy z nas czuje się odpowiedzialny za innych, tak jak to robiliśmy dla naszych rodziców. To poczucie odpowiedzialności jest najbardziej intensywne w naszych najbardziej intymnych związkach. Możemy na przykład poślubić tylko kogoś, za kogo możemy czuć się odpowiedzialne tak jak za rodziców. Dziewczynka dorasta z przekonaniem o konieczności dbania o innych oraz z negatywnymi przekonaniami o sobie: o swojej niskiej wartości oraz nieważności. Także w swoim dorosłym życiu będzie musiała zaprzeczyć własnym potrzebom na rzecz dbania o innych. To jedyny znany przez nią sposób na bycie wystarczająco dobrą i ważną. Jest nauczona, że jest to jedyna droga, aby minimalizować lub eliminować konflikty, krytykę, odrzucenie i rozczarowanie. Robi to, co często jest bardzo dobre, ale niestety jest wykonywane z niewłaściwych powodów. Na czym polega nadodpowiedzialność w małżeństwie? Kiedy nasze poczucie odpowiedzialności za innych jest bardzo wysokie, nasza odpowiedzialność za związek jest równie wysoka. Wówczas czujemy się nadmiernie odpowiedzialni za współmałżonka i równie niedostatecznie odpowiedzialni za siebie. Dla przykładu: nadmierna odpowiedzialność żony za męża oznacza nieustanne przejmowanie się nim. Mówienie o jego potrzebach i problemach. Pośredniczenie np. w konflikcie z teściową czy dziećmi lub usprawiedliwianie go. Żona zaczyna monitorować męża, sprawdza co robi, zaczyna planować mu czas. Tłumaczy go, a nawet podpowiada co mąż powinien powiedzieć lub jak zareagować w jego trudnej sytuacji np. w pracy. Jest odpowiedzialna za to co on czuje (za jego szczęście, gniew czy depresję) lub jak się zachowuje (za jego picie alkoholu, sukcesy, porażki lub nawet głupie gadanie). Jednym słowem traktuje męża jako kolejne swoje dziecko, którym trzeba się zaopiekować, bo sam sobie nie poradzi. Jednocześnie niedostateczna odpowiedzialność za siebie samą nie pozwala jej mówić o tym, co jest dla niej samej ważne. Nie jest w stanie prosić o to, czego potrzebuje lub pragnie. Nie chcąc obciążać lub przeszkadzać innym swoimi uczuciami i pragnieniami. Może mieć poczucie, że nie żyje swoim życiem, że bardzo jest jej mało w tym związku. Jednocześnie kompensując sobie to życiem w świetle wzorowej żony i matki, opiekującej się wszystkimi, kontrolującej sytuację. Żona wyprzedza potrzeby męża Poczucie bycia jedynym, który może zrozumieć i rozwiązać problemy innych ludzi może się rozwijać. Dorosła kobieta może automatycznie zacząć próbować rozwiązywać codzienne problemy innych ludzi, w tym męża. Jakby w pewien sposób była przekonana, że jest to od niej oczekiwane. Wielu mężczyznom pasuje taka rola. Pojawia się jednak tutaj pewna pułapka. Nie mając kontaktu ze swoimi potrzebami bardzo trudno jest nam trafnie zdefiniować potrzeby drugiej osoby. Stąd żona będąc przekonaną, że robi wszystko dla swojego męża czego on potrzebuje dziwi się, że nie otrzymuje od niego wystarczającej ilości docenienia i podziękowania. Otóż z wysokim prawdopodobieństwem to co w przekonaniu żony było wychodzeniem naprzeciw potrzebom męża może zupełnie mijać się z tym, czego on faktycznie potrzebuje. Jak łatwo można się domyślić powoduje to ogromną frustrację obu stron. Frustracja i wypalenie się żony Nadodpowiedzialne osoby doświadczają często uczucia wypalenia, ponieważ mogą nigdy nie poczuć, że zrobiły wystarczająco dużo lub były wystarczająco odpowiedzialne. Nie są w stanie skupić się na sobie lub zadbać o siebie. Zawsze trzeba opiekować się kimś innym, ponieważ tylko dzięki temu czują się adekwatne i ważne. Jednak nigdy nie uda się tego dokonać w 100%. Osoba nadmiernie odpowiedzialna nękana jest przez zwątpienie lub poczucie winy. Jak przestać być nadmiernie odpowiedzialną? Recepta może się wydawać banalnie prosta – przestać brać odpowiedzialność za innych :) Oczywiście zdecydowanie łatwiej jest powiedzieć aniżeli wykonać. A jest to głównie związane z emocjonalnym przywiązaniem do przekonania, że tylko w taki sposób mogę być wystarczająco ważna, dobra i potrzebna. Nad tymi przekonaniami pracujemy na psychoterapii, budując poczucie własnej wartości. Przestań wykonywać zadania należące do innych. Bez względu na to, jak bardzo jest to trudne. Musisz przestać robić rzeczy dla innych tylko dlatego, że jest to dla ciebie „łatwiejsze”, nie zrobią tego „dobrze” lub po prostu „pomogę”. Takie zachowanie tworzy niepotrzebną i niezdrową zależność, która ostatecznie służy podniesieniu swojego poczucia własnej wartości, ważności i byciu potrzebnym. Dodatkowo w momencie, kiedy wyręczamy innych w ich własnych zadaniach, możemy przekazywać im komunikat: „uważam, że sam nie dasz rady tego zrobić, a ja zrobię to zdecydowanie lepiej”. Z takim zachowaniem należy szczególnie uważać w stosunku do dzieci, które z łatwością odczytują komunikaty w ten właśnie sposób, tworząc o sobie przekonanie, że jestem niewystarczająco dobry. Przestań porównywać się z innymi. Na znacznie głębszym poziomie, kiedy przyjmujemy zadania innych, przekłada się to na chwilowe poczucie wyższości. Bycie lepszym lub bardziej odpowiedzialnym niż inni odróżnia nas od tłumu. Czasami dana osoba musi ponieść konsekwencje własnej decyzji, aby się samemu nauczyć i podejmować w przyszłości lepsze decyzje. Przestań ratować innych bez ich wyraźnej prośby. Koncentrując się na problemach innych, energia i uwaga zostaje przekierowana z samego siebie. Ta „ofiara” staje się kolejną manifestacją negatywnego przekonania o sobie. Tutaj pojawia się często gniew i frustracja, kiedy druga osoba nie docenia pomocy. Może pojawić się poczucie bycia wykorzystanym. Granice między prawdziwą troską o innych i nadmierną odpowiedzialnością zostają zamazane. Nadmiernie odpowiedzialni ludzie będą twierdzić, że nie mają innego wyboru, jak tylko dbać o innych, bo oni sobie sami nie poradzą. Zwykle nie zdają sobie sprawy, że stało się to odruchem, a nie wyborem. Nie mają świadomości jak destrukcyjny ma to wpływ na ich rodzinę. Oczywiście nie tylko kobiety mogą być nadodpowiedzialne w relacji. Coraz częściej zdarza się, że również mężczyźni przyjmują taką rolę w relacji. Zatrzymaj się na chwilę i spójrz na siebie i swoje życie. Czy jesteś zmęczony/a opiekowaniem się ludźmi? Masz poczucie, że co byś nie zrobił/a nigdy nie czujesz, że zostało zrobione wystarczająco? Czy czujesz, że jeżeli nie przejmiesz odpowiedzialności wtedy Twój świat lub świat najbliższych zawali się? Jeśli udzieliłeś/aś twierdzących odpowiedzi może już czas zadbać o siebie? to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny. Dziewczyna jest załamana i nie panuje nad sobą. Robi Ikbal wyrzuty, że ściągnęła ją z Londynu do Stambułu i zrujnowała jej życie. Kiedy mąż Kevser umiera, młoda wdowa zostaje RudaOna, rozumiem, że nie chcesz pisać o swojej przeszłości tutaj na forum. Szanuję to. Myślę jednak, że to, co dzieje się z Tobą aktualnie, to, że nie panujesz nad swoimi wybuchami złości, że w jednej chwili się uśmiechasz, rozmawiasz z synem, bawicie się i jest wszystko OK, by za chwilę wpaść w agresję z byle powodu, może mieć jednak związek z przeszłością - wczesną utratą ojca, nieakceptacją ojczyma itd. Wiem, że być może Tobie trudno dojrzeć taki związek i może wydawać Ci się to niedorzeczne, ale niewykluczone, że jest coś na rzeczy. Oczywiście, by to sprawdzić, znaleźć źródła Twoich problemów, musiałabyś skorzystać z pomocy psychoterapeuty, do czego Cię gorąco namawiam. Zyskałabyś nie tylko Ty, ale także Twoja rodzina - mąż i synek, którzy na pewno woleliby mieć spokojną, radosną, uśmiechniętą mamę/żonę niż znerwicowaną, złą i krzyczącą kobietę, która z błahego powodu wpada w furię. Sąd rodzinny w procesie o demoralizację umieścił Mateusza na oddziale psychiatrycznym. Spożywał alkohol, wracał późno do domu, zdemolował pracownię chemiczną, był wulgarny wobec nauczycielki. Ponadto nie panuje nad nerwami i reaguje agresywnie. Mateusz wcale się nie podrapał, te rany na rękach to samookaleczenie.

Odezwała się do mnie jedna z moich czytelniczek, która już dużej nie potrafi znieść niekontrolowanych wybuchów złości swojego partnera. Facet denerwuje się z byle powodu, jest zrzędliwy, nieprzyjemny i czepliwy. Kompletnie nie przypomina dawnego siebie, na dodatek jego wybuchowe zachowanie odbija się na jej samopoczuciu, do tego stopnia, że biedaczka potrzebuje chwili, aby wejść do własnego domu. Jak sama mówi o sobie, w pracy jest pozytywną, komunikatywną i uśmiechniętą osobą, a po powrocie do domu, boi się własnego cienia, aby nie dawać mu powodów do nieprzyjemnych uwag i nieustającego pouczania. Stara się jak może, gotuje, sprząta i nie lata po mieście ze znajomymi. Jest dla niego kiedy on jej potrzebuje, ale to wszystko działa tylko w jedną stronę… Za jej słowami odczuwam ogromny dylemat i pytanie „co dalej z moim związkiem? Jak do niego dotrzeć i sprawić, aby zamienił nerwy na spokój i wyrozumiałość?” Myślę, że odpowiedź na te pytania powinna paść publicznie – jednak nie będzie to przekaż do uciemiężonych partnerek, a proste męskie słowa od faceta dla faceta. Kolego, nie wiem czym się zajmujesz i jaki masz problem ze sobą, ale sytuacja, w której Twoja kobieta boi się wejść do domu, bo atmosfera, którą tworzysz jest tak gęsta i toksyczna, że można by ją ciąć nożem, jest nie do zaakceptowania. Wiesz co w pierwszej kolejności, większość z nas by jej poradziła? Uwaga, cytuje: „Kopnij go w dupę i przestań się męczyć”. Jednak dam Ci szanse, licząc na to, że prostymi i żołnierskimi słowami będzie się dało chwycić Ciebie za mordę i Tobą wystarczająco wstrząsnąć, abyś mógł się wziąć w garść i wszystkim udowodnić, że miałeś po prostu cięższy okres i nadal jesteś fajnym gościem, z którym miło można spędzić czas. To od Ciebie zależy ile z tego wyciągniesz, bo okres niańczenia Cię i dmuchania na Ciebie jak na jajko, masz już dawno za sobą. Daj mi choć dwa powody dla których miła, uczynna, zaangażowana, komunikatywna, piękna i mądra kobieta miałaby spieprzyć sobie z Tobą życie? Wymyślanie tych argumentów możesz sobie oczywiście darować, ponieważ nikt nie ma prawa pozbywać ludzi pogody ducha i radości z życia. Pamiętasz jej dawny uśmiech, czy już zapomniałeś, bo od tak dawna ona nie jest w stanie się przy Tobie szczerze uśmiechnąć? Wkurza Cię, że nie jest chodzącym ideałem, który nie jest w stanie przewidzieć, gdzie szanowny pan i władca życzy sobie, aby postawiła obiad? A może wielebny pan nie życzy sobie dziś makaronu? Czy ma Ci jeszcze otworzyć browar, włączyć fife i niczego od Ciebie nie wymagać? A czy Ty jesteś chodzącym ideałem? Kiedy zrobiłeś coś dla niej? Kiedy wziąłeś na klatę domowe obowiązki? Czy jak święta krowa, uważasz, że to baba ma wszystko robić, bo Ty jesteś umęczony życiem i robotą? Jakby ona nie była… Pamiętaj, że nikt nie będzie z Tobą z przymusu. Ludzie angażują się w ludzi z wyboru, a Ty swoją postawą nie dajesz żadnego sensownego argumentu, aby dalej Cię znosić. Masz gorszy dzień? A może miesiąc i rok? Wkurzył Cię szef? Kierowca na drodze? To bez znaczenia, bo nic nie daje Ci przyzwolenia, abyś przelewał swoje frustrację na Bogu ducha winną kobietę, która robi wszystko jak najlepiej potrafi i się stara, aby niczego Ci nie brakowało i żebyś był zadowolony. Nie jesteś dzieckiem, aby nie potrafić nad sobą zapanować. Jeśli nie potrafisz utrzymać zimnej krwi i otrząsnąć się w porę, to walnij dwa razy głową w ścianę i może Ci przejdzie. Jak możesz pozwalać sobie na rzucanie przekleństw i darcie ryja, na kogoś kto jest od Ciebie słabszy? Myślę, że Twoim jedynym problemem są… problemy z samym sobą. Powinieneś się leczyć, ponieważ Twoje niedojrzałe zachowanie i postawa gówna, które chce być traktowane po królewsku, jest toksyczne i nie do zaakceptowania. Twierdzisz, że droga wolna? Że jak jej się nie podoba to może sobie zmienić? To po cholerę, później za nią latasz, przepraszasz i obiecujesz poprawę? Doskonale wiesz ile Twoje słowa są warte… Weź się w garść, bo sam nie miałbyś żadnej przyjemności z byciem z kimś, kto kompletnie Cię nie szanuje, odpowiada półsłowami i o wszystko potrafi się dopierolić, choć sam nic od siebie nie daje. Nie ma nic gorszego jak bycie z bycie z furiatem, tylko dlatego, że wciąż daje się szanse, mając na uwadze, że kiedyś ta osoba była inna i potrafiła nas dobrze traktować. W tym momencie wykorzystujesz swój ostatni kredyt zaufania, który dla Ciebie ma. Wszyscy jej radzą, aby sobie Ciebie odpuściła – łącznie z jej intuicją, która słusznie podpowiada, że przy Tobie nie ma żadnej przyszłości. Dasz za wygraną? Staniesz przed lustrem i przyznasz sam przed sobą, że na gówno zasługujesz? Pokaż wszystkim, że się mylą. Zacznij od siebie wymagać i dawać wszystko co najlepsze, bo nikt nie jest niezniszczalny i na dłuższą metę nie będzie skazywał się na tetryka, gbura i buca. Życie ma się jedno i nie po to, aby je marnować z ludźmi, którzy na nas nie zasługują. Możesz być pewny, że ona to doskonale rozumie i Twój czas w jej sercu dobiega końca. Ratuj to, jeśli tak jak mówisz, nadal Ci na niej zależy. Jeśli nie potrafisz się ogarnąć, to chociaż wykaż tego chęć i sięgnij po pomoc psychologa. Dziś to żaden wstyd, udać się do specjalisty, który będzie wiedział jak Ci pomóc. Myślę, że to niewielki wyczyn w kontekście tego, że odzyskasz wspaniałą osobę, która jeszcze ma resztki siły, aby przy Tobie trwać. Która jeszcze ma nadzieję i szansę dla Ciebie, licząc na to, że w końcu się zmienisz na lepsze. Musisz wiedzieć, że jeśli nie przyjrzysz się sobie głębiej i rzeczywiście nie wyplewisz z siebie wszystkiego co negatywne i uciążliwe, to niezależnie od tego, w ilu związkach byś był, każdy z nich skończy się tak samo… nikt bowiem, nie będzie niszczył sobie życia na człowieka, który jest toksyczny. Ja chcę wierzyć, że taki nie jesteś. Że potrafisz być mądrym gościem, który umie pochylić głowę i przyznać się do własnych słabości i błędów. Zapamiętaj, że silnym nie jest ten, kto upokarza i wygrywa ze słabszymi, ale ten, który umie odpuścić, aby pomóc innym stać się szczęśliwszymi. I na sam koniec, kilka zdań dla Ciebie dziewczyno. Bądź dzielna, ale nie łatwowierna. Nie wierz już w słowa, a zwracaj uwagę na czyny. Powiedz głośno czego sobie nie życzysz i czego nie będziesz tolerować. Jeśli on dalej nie będzie zachowywał się z szacunkiem, to nie miej złudzeń. Bądź dla niego życiową lekcją, którą srogo popamięta. Wtedy zrozumie, że ludzi powinno traktować się z wzajemnością i oddawać im tyle samo dobra, ile od siebie dają. Dałam ci tysiąc szans na miłość Uciekając przed demonami w twojej głowie Więc wzięłam je i uczyniłam moimiNie zauważyłam tego, bo moja miłość była ślepa 370 osób przeczytało

Odczuwam swego rodzaju pustkę, wypalenie, nic mi się nie chce, rozmawiając z ludźmi w moim wieku bądź podobnym czuję się gorsza, mają pracę w moim oku bardzo prestiżowe, a ja mam problem z jej znalezieniem, podobnie nie jestem w związku, żaden chłopak nigdy nie wykonał do mnie pierwszego kroku w przeciwieństwie do mnie, która

Jeśli miałbym się podjąć odpowiedzi na powyższe pytanie jednym zdaniem to: granica między asertywnością a agresją zawiera się w odpowiedzialności. Wiem, brzmi dziwnie i tajemniczo. Poniżej w kilku zdaniach postaram się opowiedzieć dlaczego tak może być. Asertywność i agresja – charakterystyka pojęć Asertywność i agresja to dwa zupełnie odmienne sposoby komunikowania tego, co myślisz, czujesz, co Ci się nie podoba a co przeszkadza. Postawy, jakie przyjmujesz w stosunku do innych ludzi wzbudzają różne reakcje. Być może, w odpowiedzi na czyjeś zachowanie automatycznie, niemalże odruchowo reagujesz złością, próbując się obronić lub zawalczyć o własne prawa? Dzieje się tak wtedy, kiedy masz poczucie, że Twoje granice zostały naruszone – Twój wewnętrzny spokój został naruszony. Postawa agresywna Przykłady postawy agresywnej: w sklepie ktoś stojący w kolejce za nami, w opryskliwy sposób skrytykuje, że np. “za wolno robimy zakupy”, “jesteśmy ślamazarni” itp. podczas domowej sprzeczki jedno zarzuca drugiemu: “nie umiesz podejmować decyzji”, “zawsze utrudniasz” , “do niczego się nie nadajesz” itp. Takie zachowania mogą prowadzić do niżej opisanych sposobów reagowania: Ucieczka W przedstawionych powyżej przykładach możemy zareagować na różne sposoby. Każdy człowiek ma wyuczony, preferowany typ reakcji na rozmaite sytuacje. Taki rodzaj preferowanej reakcji jest automatyczny i najczęściej uruchamiany niemal natychmiastowo bez zbędnej refleksji, lub analizy. Po prostu wybieramy utarte ścieżki. Często nie zastanawiamy się, co moglibyśmy zrobić w odrębny spsoób, żeby w danej sytuacji poczuć się inaczej np.: bezpieczniej. Sytuacje konfliktowe mogą się przerodzić w wielką kłótnię, która dostarczy nam różnych negatywnych doświadczeń emocjonalnych: złości, lęku, żalu, smutku, poczucia winy. W takich warunkach raczej niemożliwym jest znalezienie konstruktywnego rozwiązania konfliktu. Jedną ze strategii radzenia sobie z konfliktami jest ich unikanie – swoista ucieczka przed problemem, lub osobą i jej zachowaniem. Możemy odczuwać lęk przed konfrontacją, która obarczona jest koniecznością rezygnacji z komfortu, spokoju i bezpieczeństwa. Ów spokój i bezpieczeństwo bywa bardzo pozorne. Jest to często paradoks, bo w sytuacji w której poddajemy się bez walki często uruchamiamy, lub potwierdzamy swoją negatywną samoocenę; np.: “jestem za słaby żeby się przeciwstawić”, “nie mam tyle odwagi”, “jestem tchórzem”. Przeżywając porażkę możemy czuć złość na siebie i pielęgnować przekonanie, że nie potrafimy zareagować – powiedzieć „stop”. Boimy się, że ta druga osoba będzie dalej atakować i nie poradzimy sobie w tej potyczce. W ten sposób budujemy lub potwierdzamy wewnętrzny obraz siebie i napędzamy mechanizm – swoisty zaklęty krąg: Boję się zareagować → Myślę, że jestem do niczego i że sobie nie poradzę → Czuję lęk → Unikam sytuacji→ Uciekam → Następnym razem też boję się zareagować, bo ucieczką wzmacniam swój lęk (przecież bym nie uciekał, gdyby nie było się czego bać) → Myślę, że jestem do niczego i że sobie nie poradzę → Boję się zareagować → Czuję lęk → itd.… W tym też miejscu zachęcam do autorefleksji na temat tego jak my, oraz inni mogą się poczuć w danej sytuacji; tj.: w trakcie trwania kłótni, oraz po jej zakończeniu. Zanurzając się w głąb swoich emocji możemy dokonać swoistego monitoringu: jak ja się czuję, co ja robię, czemu to służy, oraz jak się będę czuł jeśli podejmę różne działania. Warto szczególnie zadać sobie pytanie, jak chciałbym się czuć i jak może czuć się druga osoba pod wpływem mojego zachowania. Niech za przykład posłuży sytuacja, w której się bardzo zdenerwowałem i postanowiłem nakrzyczeć na kogoś, żeby wpłynąć na jego zachowanie. W tym przypadku towarzyszy mi emocja złości. Mogę sprawdzić czy jeśli nakrzyczę na drugą osobę: jak ona zareaguje i co poczuje. Wystarczy tylko, że spróbuję wyobrazić siebie na jej miejscu. Jeśli zareaguje podobnie jak ja: krzykiem, to czy nie stanie się tak, że moja złość wzrośnie? A może dodatkowo pojawi się lęk – strach przed agresją słowną. Jeśli tak to czy mój stan emocjonalny jest dla mnie dobry, czy w ten sposób czuję spokój i ulgę. Jeśli nie, to może warto zrobić coś innego niż krzyczeć? Co mogę zrobić? Atak Może być też tak, że elokwentną, ale obraźliwą frazą dokonamy (publicznego) nokautu oponenta. Wynosząc oprócz poczucia wyższości i górowania nad pokonanym, poczucie winy i kaca moralnego. Oczywiście może być tak, że to my jesteśmy osobą która prowokuje innych; np.: ponagla innych w kolejce w sklepie. Czekamy z poczuciem krzywdy, że przez czyjąś opieszałość i ślamazarność gdzieś się spóźnimy. Postanawiamy zaatakować, żeby wywrzeć wpływ na czyjeś zachowanie. Często jednak się okazuje, że taka postawa nie przynosi zamierzonego efektu, a wręcz odwrotnie. Zaatakowany człowiek będzie się bronił, lub stawiał opór. Tak czy inaczej czas stania w kolejce może się wydłużyć. Tym samym spowodować w nas eskalację złości i poczucia bezsilności. Jak również wywołać poczucie winy i wstydu za doprowadzenie do niepotrzebnej kłótni. Zapętlenie w złości – kiedy złość dominuje w życiu Przeżywanie emocji złości nie jest problemem samym w sobie. Złość to uczucie, które w codziennym funkcjonowaniu pozwala nam identyfikować sytuacje, w których zostają naruszone nasze granice oraz zakłócony nasz wewnętrzny spokój. Gdybyśmy jej nie odczuwali nie wiedzielibyśmy, czy jakieś zachowanie innych ludzi nie jest zgodne np.: z naszymi oczekiwaniami. Trudność w radzeniu sobie z przeżywaniem złości w relacji z ludźmi objawia się na etapie wyrażania tej emocji w sposób agresywny – naruszający granice komfortu. Styl wyrażania emocji, w tym złości, jest również wyuczony w procesie modelowania i socjalizacji od najmłodszych lat. Kiedy ktoś – poprzez wielokrotne zmuszanie nas do czegoś używał agresji, wywołując lęk i poczucie bezsilności, mógł nas nauczyć bezradności. Brak możliwości stawienia oporu kształtuje postawę uległą wobec innych. Uczy częstego wybierania strategii ucieczkowej (unikanie konfliktów, żeby nie narazić się na czyjąś złość). Jak również tego, że gdy samemu będziemy agresywni to wywrzemy wpływ na innych poprzez wzbudzanie w nich strachu. Ktoś coś osiągnął bo się baliśmy, a później samemu stosując agresję udaje nam się uzyskać coś od innych. Uczymy się, że to skuteczny sposób “dbania o własne prawa i granice”. W efekcie może być tak, że będziemy funkcjonować w jednej lub w drugiej skrajności. Będąc agresywnym wobec innych, lub podporządkowując się, ulegając innym w obawie przed agresją. Czyli albo przerzucając odpowiedzialność za nasze emocje na innych, lub unikając odpowiedzialności za to jak się czujemy. Złość skierowana na zewnątrz, bo to czyjaś wina, że mam źle Próbując przeforsować swoje potrzeby siłowo, można spotkać się z oporem, na którego przełamanie trzeba by poświęcić jeszcze więcej energii i wysiłku. W efekcie końcowym i tak może okazać się, że korzyści emocjonalne (zadowolenie z “wygranej”) są mniejsze niż poniesione koszty i konsekwencje emocjonalne (wyczerpanie “walką”, doświadczanie złości i lęku, bycie w gotowości do ataku i trwanie w konflikcie). Przykładem może być autorytarna i agresywna w swej postawie partnerka, która ma poczucie, że musi wymóc jakieś działania na swoim partnerze. Z czasem może czuć się unikana i odrzucana, co w efekcie też może ją złościć. Na przykład: agresywna żona/partnerka narzucająca swój gust partnerowi np. w kwestii doboru ubioru na wspólne spotkania ze znajomymi, poprzez atakowanie go: “wyglądasz jak głupek”, “masz beznadziejny gust”, lub szantaż “jak się nie przebierzesz, to ja z tobą nigdzie nie wychodzę”. W naturalny sposób jej partner może reagować przeciwnie do jej intencji – oporem, lub swoistą blokadą zachowania. Sam będzie przeżywał złość, a być może smutek, lub też poczucie winy. Jeśli uzna, że on swoim zachowaniem doprowadza ją do złości. Podsumowując: gdy jej partner będzie się buntował, to może wywołać u niej jeszcze większą złość. W efekcie może prowadzić to do pogłębienia konfliktu. Przy kolejnej podobnej sytuacji on może zdeklarować niechęć do wspólnych wyjść, lub uchylać się/unikać podobnych sytuacji. W dalszej perspektywie kobieta ta może uznać, że on nie chce spędzać z nią czasu, lub nie lubi jej znajomych. Istnieje ogromne ryzyko, że to w dalszym ciągu będzie wzbudzać w niej złość – że ona nie ma na niego wpływu, a on unieważnia jej potrzebę wspólnego spędzania czasu. Dopóki on nie nazwie tego co się dzieje, a ona nie będzie gotowa wsłuchać się w tą wersję opisu. W konsekwencji ona będzie żyła w przekonaniu, że to jego wina, że przeżywa złość do niego. Złość skierowana do środka (autoagresja), bo to moja wina, że mam źle Przekonanie, że lepiej nie narażać się na konflikty i kłótnie, często bierze się stąd, że mamy “w głowie” zbudowany pewien model konfliktu, który nam się nie podoba. Mogąc doświadczyć kłótni rodzinnych jako dziecko, w późniejszym życiu nie chcemy odtwarzać podobnych sytuacji. Nie chcemy przeżywać również przykrych emocji: lęku, złości, bezradności. Myślimy, że nie ujawniając naszych uczuć związanych z danym wydarzeniem lub osobą, unikniemy sytuacji konfliktowej, w prawdzie przenosząc konflikt do naszego wnętrza (poprzez jego przeżywanie). Kłopot polega na tym, że ładunek emocjonalny jak każda energia – w przyrodzie nie ginie. Może być tylko w coś przekształcona. Jeśli decydujemy się nie ujawniać swoich emocji to kierujemy je do środka – na siebie. Mając nie wyrażone: żal, złość, lub też bardzo pozytywne uczucia (lubienie, uznanie) możemy je przekształcić w zarzut wobec siebie. Najczęściej budujemy treści związane z oceną siebie. Przykładowo: “jeśli nie jestem w stanie powiedzieć komuś co do niego czuję, to znaczy że jestem tchórzem”, “jestem słabym człowiekiem”, albo “niegodnym miłości”, “gorszym, którego nikt nie rozumie”. Nasycone negatywną samooceną treści same w sobie są komunikatem agresywnym. Sytuacja, która nierzadko odciska swoje piętno na wielu relacjach między ludźmi to przykład, gdy mąż autorytarnie decyduje o wspólnie spędzanym czasie. Żona pomimo, że jej się to nie podoba nic nie mówi, żeby uniknąć konfliktu. On będzie się uczył, że decyduje za nią, później już w ogóle nie biorąc pod uwagę jej zdania. Ona z kolei będzie mogła się poczuć nie ważna, że jej zdanie się nie liczy (chociaż nic nie mówiła…). W efekcie może doświadczyć poczucia bycia niezrozumianą, pomijaną, ale też myśleć że jest zbyt słaba żeby walczyć o swoje potrzeby. Asertywność – remedium na agresję Postawa asertywna zakłada, że my w kontakcie z drugim człowiekiem będziemy otwarcie i wprost komunikowali co myślimy i czujemy. Pozwalamy sobie na wyrażanie swoich potrzeb i chronimy własnych praw, ale przy jednoczesnym poszanowaniu praw drugiej osoby. Wgląd – rozumienie własnych emocji Gdyby spróbować zobrazować, na czym to polega możemy odnieść się do przykładu z niecierpliwym klientem w kolejce w sklepie. Klient ten wie, że się spieszy i czuje napięcie związane z tą sytuacją. Różnica polega na tym, że zamiast atakować, czy obrażać oczekujących w kolejce może poprosić o ustąpienie pierwszeństwa, bo się spieszy. Oczywiście może się zdarzyć, że osoba poprzedzająca odmówi, gdyż też się spieszy. Wówczas asertywność zakłada poszanowanie prawa drugiego człowieka do udzielenia nam odpowiedzi negatywnej. Niezależnie od wyniku komunikatu, dochodzi do interakcji, która pozwala rozładować emocje, oraz daje szansę na zrozumienie drugiej osoby. Odzwierciedlanie – rozumienie emocji innych ludzi Ważną składową dającą przestrzeń do podejmowania prób bycia asertywnym jest wyobrażenie sobie, jak może czuć się druga osoba kiedy coś usłyszy, lub doświadczy reakcji. Można zawsze zadać sobie pytanie – jakbym chciał(a), żeby mnie inni traktowali w konkretnych sytuacjach. Następnie sprawdzanie takiej postawy w codziennym życiu – również, a zwłaszcza w relacjach z bliskimi ludźmi. Nadmierna uległość Dotyczy to również osób nadmiernie uległych i nie potrafiących odmawiać. W pewnym sensie brak asertywności wynikać może z przekonania, że jeśli nie będę spełniał(a) czyichś oczekiwań to inni nie będą mnie akceptowali. Nie będą mnie lubli. Przykładem jest uległa żona, lub uciekający przed konfrontacją klient. Człowiek tak działający może się bardzo eksploatować, być ciągle zmęczony, nie mieć czasu dla siebie. Zaś w środku przeżywać złość na siebie i innych. Wyrzucać sobie, że “nie potrafię powiedzieć stop”, lub “inni są źli, bo przerzucają na mnie wszystkie swoje sprawy”. Postawa asertywna – komunikat “ja” Postawa asertywna nie zakłada, że “musi być tak jak chcę”. Tylko, że mam prawo mówić, co chcę i wyrażać swoje potrzeby, bez naruszania potrzeb innych. Asertywny mąż, który jest zły na żonę powie: “jest mi trudno samemu podejmować decyzje”, albo “czuję złość, że jeszcze nie podjęłaś decyzji, bo czuję, że zostaję z tym sam”. Asertywny klient powie: “Przepraszam. Bardzo się śpieszę, czy mogę jakoś pomóc w pakowaniu zakupów?”, lub “Przepraszam. Bardzo się spieszę. Czy mógłby pan/pani trochę szybciej robić zakupy?”. Niezależnie od tego, czy identyfikujesz się jako osoba nadmiernie podporządkowana, czy jawnie agresywna w zachowaniu, dopiero gdy spróbujesz wziąć odpowiedzialność za swoje uczucia – czyli wyrażać na zewnątrz to co Ci się nie podoba, czego nie chcesz robić, co chcesz robić, z czego zrezygnować, a co zmienić – masz szansę uwolnić się od negatywnych emocji, czyli schodzić ze ścieżki agresji i dążyć drogą asertywności. Poczucie własnej wartości Najczęściej źródłem agresji jest niestabilna, lub niska samoocena. Aby nauczyć się być asertywnym – żyć w zgodzie ze sobą i innymi – niewystarczające będzie poznanie sztywnych technik: “mówienia stop” i “stawiania granic”. Kluczowe jest poznanie siebie. Zbudowanie na tyle pozytywnego obrazu siebie, żeby móc uznać, że “ja” jestem “w porządku” w odniesieniu do siebie i innych ludzi. Wtedy inni i otaczający świat też mogą okazać się być “w porządku” w stosunku do mnie. Więcej na temat poczucia własniej wartości pisaliśmy tutaj. Warto zacząć zmianę postawy od drobnych, codziennych spraw, a być może odkryjesz dlaczego dobrze jest być asertywnym. Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…
Witam, Mam problem z panowaniem nad nerwami.Jestem kobietą mam 22 lata, 3 letniego synka i jestem 3 lata po ślubie, nie wiem co się ze mną dzieje kiedyś taka nie byłam, byłam radosna i pełna optymizmu.Teraz wszystko mnie przytłacza i denerwuje.Często krzyczę np jak mój synek się nie słucha albo n
Zgłoś odpowiedź Witam, Mam problem z panowaniem nad kobietą mam 22 lata, 3 letniego synka i jestem 3 lata po ślubie, nie wiem co się ze mną dzieje kiedyś taka nie byłam, byłam radosna i pełna wszystko mnie przytłacza i krzyczę np jak mój synek się nie słucha albo nie chce nawet pluje swoimi przysmakami a ja wtedy nie panuje nad tym co mówię później tego żałuję, są sytuacje gdzie on nie chce spać jest naprawdę późno i ja też chcę mieć choć chwilę dla siebie wtedy też krzyczę, on jako 3 latek ma mnóstwo histerii np jak chce oglądać bajki a ja chce go wykąpać on wpada w szał i ja mnie również denerwuje jak dziecko brudzi przy jedzeniu i że tak nie powinno być lecz nie umiem sobie z tym radzić. Żyjemy z mężem w miarę normalnie mamy małe mieszkanie oboje pracujemy ale i tak na wszystko brakuje nam pieniążków i często obwiniam o to naszego syna, że dużo pieniędzy idzie na jego utrzymanie na przedszkole i że przez niego wszystko nas(mnie i męża) omija, nasi znajomi są wolni mają piękne mieszkania stać ich na wszelkie przyjemności a nas niestety nie. Wiem że to po prostu zazdrość, że niektórzy mają gorzej ode mnie mimo to w nerwach mówię naprawdę przykre rzeczy co udziela się niekorzystnie w moim bym to zmienić i żyć normalnie, panować nad wybuchami złości dlatego proszę o jakieś rady. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość maleństwo1991 Zgłoś odpowiedź Moim zdaniem powinnaś się udać do psychologa - najlepsze wyjście. Może to być z nerwów. Też mam ciężko i też mi się zdarza myśleć, że inni mają lepiej - kasiastych rodziców, studia, imprezy, ale nie zawsze możemy mieć takie życie o jakim marzyliśmy. Często są organizowane w placówkach terapie dla młodych matek. Opowiadają o swoich przeżyciach, wymieniają doświadczeniami. Jest też psycholog. Myślę, że warto byłoby, abyś udała się na takie spotkanie. Da Ci to siły, pomoże zrozumieć siebie. Bycie matką nie jest prostym zadaniem :** Powodzenia :* Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Witam serdecznie, Moim zdaniem przyczyną Twoich wybuchów agresji jest frustracja. Czy oprócz środków materialnych brakuje Ci czegoś? Może chciałabyś się rozwijać w jakiejś innej sferze, a nie masz na to czasu? Jeśli tak jest, postaraj się znaleźć przestrzeń tylko dla siebie, aktywność, w której będziesz się realizować. Pamiętaj, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Pozdrawiam Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź wydaje mi się że straciłaś kontrolę nad samą sobą ale i nad synem. Uważam że ze swoimi wybuchami złości powinnaś poszukać specjalistycznej pomocy bo sama sobie nie poradzisz. A będzie coraz gorzej ... z Tobą. Synek podrośnie, Ty będziesz obwiniać go bardziej o wszystko i jednocześnie o nic. Bo co on jest winny tym że nie starcza wam pieniędzy ? przydałoby się racjonalnie gospodarować nimi a jeśli winić to tylko państwo i system polityczny o to że pensje mówiąc wprost są do d*. Z drugiej strony.. czy zastanawiałaś się kiedykolwiek nad zachowaniem swojego syna ? że może on robi Ci na złość swoim powiedzmy niegrzecznym zachowaniem ? bo może woli mieć spokojniejszą matkę a nie taką z pretensjami i bez przerwy krzyczącą. To jest jeszcze małe dziecko. Jemu potrzebny jest harmonijny rozwój w szczęśliwej rodzinie, bez krzyków i awantur o byle co. Poza tym przez takie zachowanie on może mieć potem zlasowaną psychikę, oczywiście zależy jak często na niego krzyczysz, z jakiego powodu i jakich słów używasz. Ja byłam tylko rok starsza niż on kiedy zaczęły się moje problemy z moją matką, ona też mnie obwiniała o wszystko, obwinia aż do teraz. Uwierz mi że nie jest miło żyć przez te prawie 20 lat w przekonaniu że to ja jestem winna temu że mojej matce się nie powiodło z czymś tam. Nie popełniaj tego błędu. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Przede wszystkim dziękuje za porady. I chciałam sprostować że to nie jest tak że tylko krzyczę mamy też dużo wspólnych przyjemnych chwil staram się dużo czasu spędzać z synem nad wspólną zabawą (bardzo lubi układać puzzle i klocki lego) wygłupiamy się i śmiejemy. I jeżeli chodzi o moje nerwy mówię przykre rzeczy ale nie przeklinam przy synku wiem że jak ja nie będę uważać na "brzydkie słowa" on też się tego nauczy. Chcę zmienić swoje życie chciała bym mieć jakieś hobby coś tylko dla siebie ale nie mam kiedy. Nie mam nikogo kto przypilnował by mojego syna, mąż ma mnóstwo obowiązków i czasami pracuje do późna a rodziców i kogokolwiek bliskiego nie mam w pobliżu. A co do lepszego planowania wydatków staram się naprawdę nie kupujemy sobie z mężem nic(raz na jakiś czas trzeba kupić coś do ubrania ale to naprawdę rzadko i najtańsze bo szkoda nam pieniędzy na coś droższego zwłaszcza że dziecko ciągle rośnie) nigdzie nie chodzimy wszystko idzie na opłaty, żywność i środki czystości. Od jakiegoś czasu staram się być lepszą osobą a zwłaszcza matką i widzę lekką poprawę. Mimo moich chwil załamania jestem dobrej myśli:) I jeszcze raz dziękuje za rady:) Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi
. 208 363 7 152 52 647 769 575

mąż nie panuje nad nerwami